Właśnie wróciłem z długo wyczekiwanego wyjazdu snowboardowego w Alpach. Jak zwykle podczas rozpoczęcia sezonu pierwsze dni poświęciłem na śmiganie po przygotowanych stokach. Tym razem miałem do dyspozycji ponad 150 km tras narciarskich w Auffach.
Kiedy już po dwudniowej rozgrzewce poczułem się pewniej na desce, przyszedł czas na freeride, łojenie okolic poza trasami i beztroska zabawa w puchu okazała się jednak znacznie bardziej wymagająca. Trasa która spodobała mi się najbardziej już na samym początku (czyli zjazd pod wyciągiem na Markbachjoch) oferowała slalom między choinkami i ściętymi pniami drzew ukrytych w kilkumetrowych muldach. Przez jej środek przepływały dwa strumyki, które powodowały, że zbyt ostrożna – wolna jazda w tamtym rejonie mogła szybko skończyć się orzeźwiającą kąpielą. Jednak wytrwałość się opłacała, na koniec po pokonaniu 20 metrowej pionowej ściany pozostawały już tylko ogromne pola pełne świeżego nietkniętego puchu. Podsumowując… było wspaniale! Ale dość gadania! Zobacz zdjęcia:
Update 18 marzec 2018:
Wrzuciłem kilka dotąd niepublikowanych zdjęć. Podsumowując to gdzie ja tam jeździłem i biorąc pod uwagę, że jeździłem sam na snowboardzie (nie lubię jakoś czekać na ludzi). Taka jazda na freeridzie jest ekstremalnie niebezpieczne, bo jak się wyp**** to nikt Ci nie pomoże. Cud że nic się nie stało. Kolejny raz okazuje się, że miałem więcej szczęścia niż rozumu.