Tego NIE kupuj na rolki

Mowa o akcesoriach na rolki, które kupiłem, a które okazały się kompletnym niewypałem i teraz leżą nieużywane. Wyposażając się na rolki warto uniknąć nieudanych zakupów. Tutaj dowiesz się czego NIE warto kupować na rolki, bo te przedmioty są albo bardzo niskiej jakości, albo nieprzemyślane na etapie designu.

1. Kaski rolkarskie typu „dome”, „kopuła”

Kaski typu kopuła „dome” na rolki to porażka. Wyglądają spoko i może fajnie się z nimi jeździ w zimę, ale przez większą część sezonu, od maja do września powodują że czacha się w nich zagotuje. Brak wentylacji to ich największy problem. Jak zauważyłeś już pewnie podczas jazdy na rolkach, podczas uprawiania tego sportu Twój organizm generuje całkiem spore ilości ciepła. To ciepło gdzieś trzeba odprowadzać i odpowiedzią na ten problem są albo kaski rowerowe. Albo dobrze wentylowane kaski rolkarskie. Podczas zakupu kasku weź pod uwagę, że jazda na rolkach to sport który uprawiamy głównie podczas ciepłych dni. Dlatego dobrze wentylowany kask jest tutaj bardzo ważny.

Ponadto warto unikać czarnych kasków. Czarny kolor absorbuje ciepło – biały odbija. Dlatego coraz więcej świadomych osób jeździ w białych kaskach.  W upalne, słoneczne dni białe kaski z dobrą wentylacją są zdecydowanie bardziej komfortowe, dając uczucie chłodu.

2. Powerslide bell – dzwoneczek na palec

Kupiłem i początkowo uważałem za objawienie. Rozwiązywał przynajmniej częściowo problem ludzi, którzy spacerowali po ścieżce rowerowej sąsiadującej z chodnikiem. Niestety nie da się go użyć jedną ręką tak aby zadzwonić wystarczająco głośno. A i sam dzwoneczek popsuł się i poleciał do kosza po miesiącu. Dodatkowo nie jest wystarczająco głośny i czasami ludzie na niego nie zwracają uwagi. Kiedy jadę ścieżką rowerową sąsiadującą z chodnikiem dla pieszych i widzę, jak całą szerokością idzie swołocz, traktując ścieżkę rowerową jako przedłużenie chodnika – dre ryja na maksa mówiąc „przepraszam”, albo „uwaga” – jest to dużo bardziej skuteczna metoda niż dzwonek. Choć teraz najczęściej i tak jeżdżę z głośnikiem JBL GO4 i słychać mnie z daleka. Gdy natomiast widzę dwóch rowerzystów, którzy blokują przejazd – krzyczę „lewa wolna”.

3. Powerslide Led Clip

Abstrakcją dla mnie jest, że jedna z 2 największych na świecie firm produkujących rolki nie potrafiła stworzyć jakiegoś sytemu „clip-on” gdzie do rolek można byłoby przypiąć światła i trzymałyby się one w trakcie jazdy. Niestety ale Powerslide Led Clip okazało się w tym względzie tanim badziewiem, które wypada co chwila. Już zgubiłbym cały komplet (4 sztuki) tego badziewia, gdyby nie fakt, że ktoś akurat krzyknął że coś mi odpadło. Powerslide led clip nie ma poprostu gdzie przypiąć na rolkach Powerslide! Przypinanie na miejscach gdzie można to zrobić kończy się tym, że to gówno odpada podczas jazdy rozlatując się na czynniki pierwsze. Badziew – nie kupuj tego.

4. Kiepskie ochraniacze

Niestety, ale sklepy kierują się chęcią zysku. Lepsze co prawda gówniane ochraniacze niż żadne. Jednak te tanie – zapewniające pozornie dobrą wentylacje po prostu nie chronią podczas upadku. Mamy taki komplet ochraniaczy marki FILA który nam leży nieużywany. TAKI TYP ochraniaczy produkowany przez różne firmy, poprostu zsuwa się podczas upadku, zamiast chronić ciało. Z resztą nagrałem na ten temat już krótkiego Shorta na YouTube, gdzie sprawa jest lepiej wyjaśniona. Zobacz sam:

Jeśli pytasz o to „Jakie kupić ochraniacze” to mogę polecić:

Powerslide man standard tri-pack

to komplet 3 ochraniaczy w bardzo dobrej cenie, który robi robotę!!! Nie tylko chroni skórę przed otarciami, ale także i ręce od złamań – ręka w takim ochraniaczu jest sztywna jak w gipsie. A ochraniacze mają dodatkowe amortyzatory, dzięki którym upadki są mniej odczuwalne przez Twoje stawy. Cały zestaw 6 ochraniaczy kosztuje max 150zł (choć zdążają się promocje) i jest na poziomie ochraniaczy za dużo większe pieniądze, tak więc zdecydowanie polecam Powerslide man standard tri-pack. Pokochasz je! Podczas jazdy wcale nie czuć, że masz je założone – o ile dobrze dopasujesz rozmiar.

5. Rolki fitnesowe

Powtórka z rozrywki. Jeśli planujesz kiedykolwiek kupić rolki – unikaj tych które określane są jako FITNESOWE. To szmelc, który o ile wydaje się dobrze pasować do Twojej stopy w sklepie i być wygodny. O tyle niestety po kilku jazdach rozbija się i luzuje. Rolki w której stopy Ci latają – to rolki nad którymi nie masz kontroli. Takie rolki dosyć szybko okazują się bezużyteczne i jedyne co możesz z nimi zrobić to sprzedać za ułamek ceny, albo wyrzucić do kosza. But rolkarski – podobnie jak but łyżwiarski, czy but narciarski, czy but snowboardowy musi dawać wsparcie stopie. Aby być reaktywny musi być dobrze dopasowany. Dlatego najlepsze buty na rolki robione są ze sztywnego carbonu. Jednak i te z plastiku (np. Powerslide Next – który ma rdzeń z włókna szklanego) dają rewelacyjne wsparcie stopie. Podsumowując unikaj rolek które określane są jako fitnesowe, albo „softboot” – miękkie. Tylko rolki typu hardboot – sztywne, o konstrukcji buta z plastiku, albo carbonu umożliwią Ci naukę jazdy na rolkach i robienie postępów. A przecież chcesz czuć że to co robisz ma sens. Widzieć postępy nauki jazdy. Prawda? Więcej opisałem we wpisie Jak dobrać rolki.

6. Miękkie koła do jazdy na rolkach

Jeśli nie chcesz wymieniać kół kilka razy w sezonie – nie kupuj kół poniżej twardości 86A. Dla przykładu takie koła twardości 84A (np. Hyper Concrete) jak sama nazwa wskazuje są na beton. I to gładki i równiutki beton. Takie koła bardzo szybko się ścierają podczas jazdy na asfalcie. Dobór twardości jest to kwestia uzależniona od tego jak jeździsz i ile ważysz. Jeśli interesuje Cię slalom, czy jazda figurowa, tutaj owszem – potrzebujesz miększych kół o większej przyczepności. Jednak takie koła na asfalcie znikają moment. A zwłaszcza na polskich asfaltach, które częściej są chropowate niż gładziutkie. Dlatego Jeśli ważysz do 65kg polecam Ci koła 86A. Natomiast każdemu kto waży już powyżej 70kg sugerowałbym koła o twardości 88A. Generalnie im jesteś cięższy tym podczas jazdy Twoje koła są narażone na większe tarcie, a co za tym idzie zużycie. Koła twardsze charakteryzują się też większym poślizgiem i niższą przyczepnością. Ale bez obaw, zazwyczaj jest to kwestia kilku treningów, aby przywyknąć do kół o wyższej twardości. Koła twardsze są też szybsze – tak samo jak szybciej się jeździ na rowerze z dobrze napompowanymi oponami, a wolniej i ciężej takimi z których uszło trochę powietrza. Osobiście polecam koła Powerslide Spinner 88A (bardzo twarde i trwałe, a jednocześnie tanie), oraz Undercover Team 86-88A. Twarde, trwałe, o wyższej przyczepności niż Spinnery, ale niestety 2x droższe.

7. Rolki semi-race / semi-speed

Czyli półszybki but rolkowy był odradzany zarówno przez Przemka z Akademia Łyżwiarstwa Kristensen w Tomaszowie Mazowieckim, jak i samego Viktor Hald Thorupa o ile dobrze pamiętam. Rzeczą nietrafiona są rolki przejściowe tzw. półszybkie (określane często jako semi-race, lub semi-speed typu powerslide arise rollerblade e2 110 czy 125) które ani nie są butem wysokim ani niskim i dla tych którzy chcą jeździć szybko w niczym nie pomagają, a na pewno nie w przejściu na niski but bo to więcej tylko trwa, a nie pomaga. Szkoda na nie czasu i pieniędzy, albo długi albo krótki but.

8. Tanie klucze

Nie używaj tanich kluczy do śrub. Jak się zapiecze to się gną aż miło.

A czy Ty miałeś jakieś niewypały z zakupów rolkarskich jakie chciałbyś dodać do tej listy? Napisz w komentarzu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *