Biorąc pod uwagę że silny mróz pozwolił na otworzenie wreszcie góry Kamieńsk do której mamy zaledwie 70km wybrałem się ze znajomymi na jazdę. Oczywiście już na samym początku nie omieszkałem skorzystać z wielkich zasp śniegu jakie utworzyły się przez sypiące tam armatki na jeszcze zamkniętej trasie… .
Było bosko, radość skakania w puchu nie równa się niczemu innemu, po prostu POEZJA. Szkoda tylko, że po kilku zjazdach na zamkniętej trasie jeden pracownik wyciągu zaczął się pluć grożąc „końcem jazdy”. Po przerwie na rozgrzewającą herbatkę i batona zaczęliśmy spowrotem zabawę korzystając z muld jakie zrobiły się w rozjeżdżonej otwartej trasie. Skoków było w całym dniu może ze 100. A kilka naprawdę świetnych, czystych, wysokich i długich na około 6-7 metrów. Co mnie bardzo cieszy, bo widzę swoje postępy w snowboardzie. Szkoda, że góra Kamieńsk marnuje się i nie zaoferuje miłośnikom białego szaleństwa prawdziwych atrakcji takich jak snowpark, który robią teraz nawet w Sabat Krajno. Atrakcje przydały by się tam, ponieważ po całym dniu jazdy nudzi się ten stok i ja bynajmniej mam wrażenie, że nie ma on mi już nic więcej do zaoferowania, że jeśli zostanę tutaj dłużej na kilka dni, niczego więcej się nie nauczę. Dlatego na następne wyjazdy będę wybierał bardziej wyszukane miejscówki obfitujące w mega wielkie hopy. A tak po za tym to robiliśmy wyścigi w zjeździe na krechę. Czyli kto pierwszy na dole i nie chwaląc się wygrałem najwięcej razy. Sądzę że dużo dała mi nie tylko technika jaką zdobyłem przez 3 sezony, ale także nawoskowanie dechy które było bardzo dokładne, nowym woskiem, który idealnie sprawdził się w tym zakresie temperatur. Aż byłem wręcz zdziwiony, bo nigdy mi się do tej pory nie zdarzyło, żebym był najszybszy na stoku. Bynajmniej :) bardzo przyjemna sprawa… zapierdzielać po stoku wyprzedzając dosłownie każdego :)