Wróciłem właśnie z 3-dniowowego wypadu do Karpacza. Zjazd ze Śnieżki uniemożliwiały chmury które unosiły się od około 1000 m.n.p.m. sprawiając, że widoczność już na samej Kopie była na kilka, kilkanaście metrów. Dlatego razem z koleżanką łoiliśmy Kopę z każdej strony bawiąc się jak dzieci i rozjeżdżając leśne szlaki, gdzie zimowa atmosfera, ciągle padający śnieg nadawały niepowtarzalnego klimatu. Tym samym inauguracja sezonu zakończona pomyślnie radosną jazdą po świeżym głębokim puchu. Było to trochę męczące, bo wyciągi na samą górę z powodu silnego wiatru powyłączane z ruchu, dlatego musieliśmy wchodzić z buta, ale było warto… . Na następny weekend już planuję freeride po Pilsku z teamem Summit Snowboard Squad. Będzie się działo!