Po przekroczeniu granicy ukraińsko-mołdawskiej poczułem ulgę. Już coraz bliżej cywilizacji. Drogi na Mołdawii są w dobrym stanie, widać że łatane na bieżąco. Nie mniej jednak kierowcy nadal jeżdżą jak wariaci wymuszając pierwszeństwo przy każdej możliwej okazji do takiego stopnia, że przy nich centrum Warszawy to stolica kulturalnej jazdy gdzie spokojnie można się zrelaksować za kierownicą nawet w godzinach szczytu. Kompani podróży skwitowali to tak, że najbardziej stresujący zawód na świecie to kierowca karetki w Kiszyniowie.
Mimo to po wjechaniu do Mołdawii czułem się bardziej bezpiecznie i nie tylko ze względu na lepszy stan dróg od tego na Ukrainie. Drugim czynnikiem był fakt, że w Mołdawii raczej nie zobaczymy banderowskich flag. Brak banderowców to już jakiś plus do bezpieczeństwa dla polskiego turysty. Ten kraj odcięty od morza mając od wschodu Ukrainę od zachodu Rumunię ponoć bardzo stara się przystąpić do Unii Europejskiej, choć jest przed nim jeszcze długa droga. Ekonomicznie jest tam nadal bieda, choć są tego plusy. Kompletny brak świateł na drogach. Jedynie w głównych arteriach dużych miast, ale praktyczny brak latarni we wsiach powodował znikome „zanieczyszczenie światłem”, a co za tym idzie przy bezchmurnym niebie piękny widok gwiazd i całej drogi mlecznej której nie widziałem tak dokładnie jeszcze nigdy w swoim życiu. Cudowne uczucie… widzieć gwiazdy tak dokładnie i aż szkoda, że nie było na to więcej czasu.
Zdobycie najwyższego szczytu Dealul Bălănești którego wysokość mierzyła 429 m n.p.m. miało tutaj charakter czysto symboliczny, choć kuzynowi prawdopodobnie nie było łatwo ze zwichniętą kostką. Tym co jeszcze rzuciło mi się w oczy był styl ubioru Mołdawian. Nawet w stolicy przypominał on dość często ubiór wiejski, jaki widzimy w Polsce zwłaszcza wśród mężczyzn. Trzeba przyznać jednak że mołdawskie kobiety były ubrane całkiem elegancko, choć skromnie w stylu który mi osobiście podobał się z pewnością bardziej niż styl ubioru kobiet z brytyjskich. Natomiast jeśli chodzi o wygląd domów… . No cóż. Razem z Ukrainą widać było jak wielka przepaść w rozwoju dzieli Polskę, a kraje Europy wschodniej. Jest to znacznie większa różnica od tej jaką możemy zauważyć między Polską a krajami Europy zachodniej. U nas choć idealnie nie jest, żyje się w miarę normalnie. Na Ukrainie i Mołdawii biedę widać gołym okiem na każdym kroku. Choć po raz kolejny wypada wspomnieć że pojęcie normalności jest czymś subiektywnym. Zapraszam do oglądania zdjęć.