Każdy z nas ma znajomych, których nigdy nie można namówić na trening. Żadne argumenty tu nie skutkują. Chęć dbania o siebie? Chęć dbania o zdrowie? Zapomnij. Ostatnio zdałem sobie sprawę, że moje podejście do treningu jest zupełnie inne. To fakt. Jeżdżę na rolkach, aby dbać o zdrowie i odkąd jeżdżę czuję się znacznie lepiej, a mój organizm zachowuje się nie jakbym miał 40 lat. Regularne treningi powodują, że czuję się jakbym miał 30 lat, jednak nie to jest moją prawdziwą motywacją.
Pomyś! Co się dzieje, gdy Twoją motywacją jest dbanie o zdrowie, samopoczucie i dbanie o siebie. To bardzo szlachetne, ale ma jedną fundamentalna wadę. Po całym dniu pracy w napięciu, stresie, pełnym obowiązków i pośpiechu wracam do domu i ile mam argumentów by NIE TRENOWAĆ:
- jestem zmęczony
- nie chcę mi się
- chciałbym odpocząć
- chciałbym poleżeć na kanapie
- chciałbym spędzić czas z rodziną
- powinienem coś posprzątać
- powinienem zrobić coś na podwórku
- powinienem ogarnąć jakiś projekt
- chciałbym obejrzeć jakiś film
- chciałbym ten czas spędzić (jakoś) inaczej
Jak widzisz lista argumentów by pominąć trening tego dnia jest dość długa. Bardzo łatwo ulec pokusie by pominąć trening tego dnia. Co się dzieje kiedy Twoja motywacja jest zupełnie inna i bierze się z innego źródła?
Pomyśl. Czy kiedy jest kiepska pogoda to nie idziesz do pracy? Raczej wątpię. Chodzisz do pracy niezależnie od tego czy Ci się chce, czy jest ładna pogoda, czy masz dobry chumor, samopoczucie itd. Chodzisz do pracy bo musisz.
Taka sama jest moja motywacja do treningu. Widząc pojawiające się warunki pogodowe do treningu na rolkach – mały wiatr i brak deszczu idę na trening bo muszę. Nie dlatego, że chcę. Wielokrotnie zdarza mi się wracać z pracy po ciężkim dniu zapierdolu, będąc kompletnie zmielonym, a mimo to, jeśli są warunki do jazdy to jjem coś lekkiego i wychodzę na trening. Wychodzę bo muszę. Nie chce mi się jak cholera. Zmuszam się wielokrotnie do tego, by założyć rolki, mimo, że lista powodów by NIE trenować jest długa, a mimo tego idę bo muszę jeździć. Robię tak, bo wiem, że jazda na rolkach jest integralną częścią mojej egzystencji. Czyś z czym się nie dyskutuje. Jeżdżę z poczucia obowiązku, a nie dla przyjemności. Przyjemność jest skutkiem ubocznym. To tak jak z chodzeniem do pracy – nie dyskutujesz z tym. Idziesz bo musisz. To tak jak z jedzeniem, lub innymi obowiązkami, które są niezbędne w życiu. Robisz je bo musisz. Jeśli chcesz trenować (cokolwiek) dla zdrowia. Rób to, bo musisz. Nie dlatego, że chcesz. Bo „chce się” jest podatne na awarie. Z obowiązkami się nie dyskutuje. Mając 40 lat drogi są dwie. Będę dbał o zdrowie uprawiając jakiś rodzaj aktywności fizycznej, tu teraz, regularnie, bez szukania wymówek i karmienia tym, że „nie chcę mi sie”, traktując to jako obowiązek i jednocześnie czerpiąc przyjemność i korzyści zdrowotne. Albo za 10-20 lat będę tym smutnym Panem, bądź Panią, która cały świat obarcza winą za swój stan, chodzi po lekarzach i wini wszystko wokół tylko nie siebie.
Niestety tak działa ludzka psychika. Jeśli mając 40 na karku nie weźmie się odpowiedzialności za swój stan zdrowia – to później wyprzesz fakt, że za całą swoją sytuację zdrowotną jesteś odpowiedzialny Ty sam. Będziesz mówił, że było to, lub tamto, co spowodowało, że akurat nie mogłeś. Że różne wydarzenia w Twoim życiu wpłynęły na to jak się Twoje życie (magicznie) potoczyło. No bo Ty przecież nie miałeś wpływu na to czy pójdziesz dziś na trening.