Przypadek, czy przeznaczenie?

To, że ostatnio skusiłem się na najnowszą rewelacyjną podkładkę chłodzącą ZALMAN NC3000S do laptopa z której jestem mega zadowolony wyblakło wobec dzisiejszych zakupów. Z niechęcią szwendając się po Focusie i testując moje nowe Walki Ecco Bioma, tak tylko oglądałem z nudów ciuchy w efekcie czego wyszedłem z kilkunastoma torbami rzeczy które ciężko mi by było teraz wyliczyć, ale nie o tym mowa.

Gdy po zrobieniu tylu zakupów, że już nie miałem ochoty nic kupować wszedłem do Media Markt by pograć, okazało się, że moje ulubione stoisko z prezentacją konsol gier jest już zajęte przez chmary dzieciaków. Więc chrzątając się między laptopami, a telewizorami moją uwagę zwróciły słuchawki. Od jakiegoś czasu biegam i przydały by mi się słuchawki do biegania z dobrym basikiem i CZYSTYM dźwiękiem. Zaznaczyłem czystym, bo dobra czysta jakość dźwięku nawet w markowych słuchawkach to niestety rzadkość. Spośród dziesiątek modeli oczywiście moją uwagę przykuły słuchawki chyba jedynej godnej uwagi marki w dzisiejszych czasach czyli Sony. Modele XB odrzuciłem od razu, bo przecież nie szukam DJskiego kasku na głowie, tylko czegoś przenośnego lekkiego z dobrym czystym brzmieniem i głębokim basem. Spośród wszystkich różnorakich modeli od razu wyraźnie widziałem ZX100. Natychmiast postanowiłem je wyjąć i się pobawić nimi ot tak dla zabicia czasu z czystych nudów (oczywiście zaraz zostałem poinformowany przez uprzejmego Pana, że nie wolno wyjmować słuchawek które są w opakowaniu – pytanie tylko „jak je k… wypróbować?”). Jako dominujący indywidualista oczywiście miałem gdzieś sugestie przemiłego Pana i przełączałem sobie dalej utwory na mojej N8. Po mimo ładnego wyglądu słuchawek i podkręcenia basu w telefonie dźwięk był przeciętny. Nie zachwycał niczym. Tak miałem sobie je posłuchać jeszcze trochę, aż zauważyłem trochę niżej, jakby ukryty wyższy model Sony ZX300, który powinien być jak to każdy wyższy model po prostu bardziej wypasiony. Więc wyjąłem je delikatnie z pudełka, by przypadkiem nie uszkodzić delikatnych, choć starannie wykonanych przewodów i założyłem na uszy… . Na playliście w telefonie nasunął mi się klasyk „Linkin Park – One Step Closer” więc kliknąłem play, po czym odleciałem w kosmos, daleko ponad stratosferę i znalazłem się na księżycu. Krystalicznie czyste brzmienie dźwięku i wiernie odwzorowany głęboki bass zmiażdżyło mi umysł. Już po kilku sekundach wiedziałem, że muszę kupić te słuchawki. Były idealne. Dźwięk jaki dawały przenosił do krainy muzyki jakiej pragnąłem. Toteż nie mam pojęcia czy tak działają 1Watowe głośniki, czy 30 milimetrowy przetwornik akustyczny, czy to też zasługa magnesu neodymowego jakim są one zachwalane i wyróżniane od strony technicznej, nie mam pojęcia, nie znam się na tym. Ale jedno jest pewne, dźwięk mają zajebisty! I dlatego skusiłem się zainwestować w tą nutę rozkoszy podczas biegania…

Update 3 kwiecień 2012:

Muzyka a bieganie

Dziś biegałem z ostatnio zakupionymi słuchawkami na uszach i niestety muszę przyznać, że dawna moja teoria według której najlepiej biega się w ciszy i skupieniu okazała się prawdziwa. Podczas biegu muzyka niestety rozprasza, destabilizuje poczucie synchronicznego oddechu co przekłada się na gorszy wynik i większe zmęczenie. Tak więc w czasie następnych biegów jedynym dźwiękiem jaki będę podziwiał to szum drzew i śpiew ptaków. Co nie oznacza że słuchawki się zmarnują. Broń boże! Już za chwilę w ciemnym pokoju położę się na kanapie i zacznę odsłuchiwać audiobooka jednej z książek Andrzeja Sapkowskiego… .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *